O nieszablonowej postawie kard. Adama Kozłowieckiego, gdy jako purpurat i arcybiskup senior pozostał prostym wikarym, wspierając księży, którzy wcześniej pracowali dla niego jako zwierzchnika – w kolejnym felietonie o. Grzegorza Dobroczyńskiego SJ.
Od początku misji, łamał stereotypy wierząc, że człowiek jest drogą Kościoła. Wspominał: Kiedy w 1956 roku kazałem przyjąć do szkoły dla białych Hinduskę nie miałem zamiaru robić żadnej manifestacji, ale postawiłem na swoim. Media czasem mi pomagały.
W 1969 r. po 10 latach złożył urząd, arcybiskupa Lusaki, bo uważał, że niepodległa od 1964 r. Zambia winna mieć własnego pasterza, nie misjonarza z zewnątrz. Odtąd swe życie opisywał tak: Byłem wikarym w buszu. Prowadziłem życie w rozjazdach: synody biskupów, spotkania w Rzymie, wizyty zagraniczne łączyłem z pracą w parafii. Byłem w kilku miejscach, ale najdłużej w Chingombe. U ks. Marcelego Prawicy (diecezja sandomierska) w Chingombe, ratował misję, której groziło zamknięcie. W parafii Mpunde pomagał ks. Janowi Krzysztoniowi z archidiecezji lubelskiej. A oto codzienność:
Uczę religii w trzech klasach, w dwóch trzy godziny tygodniowo, a w jednej dwie godziny. Mam też powierzone sobie wioski wokół misji mniej więcej w okolicy 15 km… I cudów się od moich uczniów dowiadywałem. Jeden z nich opisując mi historię z Kany Galilejskiej napisał, że Jezus posłał baby do studni po wodę (w Afryce to obowiązek kobiet), a potem zamienił wodę w piwo i to tak mocne, że wszyscy się upili. Inny twierdził, że wybierając następcę Judasza kandydaci na apostołów „grali w sztuczki i Maciej wygrał”. Za nic nie mogłem mu wyjaśnić co to było „ciągnięcie losów”
15 ostatnich lat w Mpunde bierzmował, głosił kazania i prowadził rekolekcje, udzielał sakramentów św. Gdy wiek nie pozwalał już prowadzić samochodu, prosił innych, by pomogli dojechać na odległe wioski. Przede wszystkim spowiadał w wysłużonym konfesjonale. Miejscowi nazywali go dziadkiem. Przed śmiercią powiedział do księdza – opiekuna:
Już jestem gotowy. Światło jest.
Spoczywa na katedralnym cmentarzu w Lusace, duchowo dalej obecny w pamięci ludzi, w dziełach które pozostawił. Zmarł 28 września 2007 r. w Lusace, po 61 latach w Zambii, 70. w kapłaństwie.. Jego grób przy katedrze p.w. Dzieciątka Jezus jest tak samo prosty, jak całe jego życie. Władze Zambii i Polski zdążyły uhonorować go najwyższymi odznaczeniami.
Jesień życia: kardynał wikarym swego sekretarza - felieton z 30.08.20 Polskie Radio
Dobrze, że są inicjatywy w Polsce, które upamiętniają kard. A. Kozłowieckiego, przybliżając młodym ideały jakimi żył: poświęcenie dla bliźnich, otwieranie drzwi ludzkich serc dla Chrystusa, budowanie mostów między ludźmi: w Majdanie Królewskim na Podkarpaciu Fundacja im. Księdza Kardynała Adama Kozłowieckiego ,,Serce bez granic”; wolontariat misyjny przy Duszpasterstwie Akademickim oo. jezuitów w Toruniu i Projekt Zambia. Radością toruńskich studentów jest, że Urząd Marszałkowski Województwa Kujawsko-Pomorskiego objął patronat nad dziełem, które i w Polsce i w Zambii wspiera jego ukochaną misję Kasisi.
Tekst: Grzegorz Dobroczyński SJ
Fot: zbiory Muzeum Kardynała Adama Kozłowieckiego SJ w Hucie Komorowskiej
http://www.cardinalekozlowiecki.pl/index.php/2011/09/26/godzinyotwarcia/